piątek, 4 marca 2011

...Good manners.

  Zdziwiony ? Od dawna doskwiera mi wychowanie w duchu przestrzeganiu dobrych manier.  Przeszkadza mi , że zawsze mówię '' dzień dobry '' i  '' życzę miłego dnia''. To, że gdy ktoś zajmuje mi czas na co nie mam ochoty, nie potrafię zakończyć rozmowy lub zgodnie z moim nastrojem powiedzieć temu komuś '' odwal się ''. Że gdy na plantach zaczepia mnie Mormon kalecząc język polski jestem w stanie odpowiedzieć mu jedynie, że jeszcze nie czytałam i gdy nadrobię lekturę '' Księgi Mormona '' to z przyjemnością z nim porozmawiam. Nie potrafię powiedzieć komuś by wypchał się swoimi uwagami na temat mojego bloga. A gdy zapomne powiedzieć '' Dobranoc ''...

  To nie jest tak, że nie potrafię. Bardziej chodzi o to, że boję się iż ktoś może uznać, że nie jestem '' dobrze wychowana ''. To bycie miłą w pewien sposób jest ograniczające...

  Wiele razy próbowałam, zerwać z nałogiem bycia miłą. Aż pewnego razu zobaczył Wolność. Pomachała mi, stojącej na plantach, z wysokości ulicy Garncarskiej. Zachęciła do opuszczenia dwójki drogich mi osób, kazała przejść przez ulicę nie patrząc na przejeżdżające samochody... Im bardziej zbliżałam się do końca upragnionej podróży tym bardzie wyłączałam się z otaczającego mnie świata.  Żałuję, że nie dokończyłam tej podróży. Może Wolność poszła by dalej, może mnie rozczarowała, a może okazała się najcenniejszą wartością do której powinno się dążyć ? Sprowadził mnie na ziemię jeden krótki sms. A tak niewiele brakowało...

  Doszłam wtedy do wniosku, że prawdziwą, niegraniczoną niczym Wolność osiągamy dopiero po śmierci. Dopiero wtedy wszystko staje się nam obojętne, nie musimy nic, nic nie jest nam narzucane, oduzależniamy się od wszystkiego...

 ...zwłaszcza od życia. I absurdalnie dodam : od dobrych manier.